Maciek |
Wysłany: Czw 23:24, 06 Wrz 2007 Temat postu: Nasze fobie ;) |
|
Do napisania tego tekstu nakłonił mnie pewien osobnik obdarzony 5 parami odnóży, szczękoczułkami i nogogłaszczkami. To bydle postanowiło opuścić sufit na korzyść podłogi. W tej pięknej opowieści jest też drugi osobnik. Obdarzony jedną parą rąk i jedną parą nóg, którymi dla odmiany nigdy się nie głaskał. Być może osobnik ten nie był wyposażony w masywne, dwuczłonowe szczękoczułki, zakończone ruchomym pazurem, do którego uchodzi przewód gruczołu jadowego, aczkolwiek z ręki w ledwie kilkanaście sekund wyrósł mu kapeć. Masywny, jednoczłonowy, czarny i mimo tego, że nie miał pazura, do którego uchodziłby przewód gruczolu jadowego, to wystarczył na tą wiszącą pomyłkę natury.
Plask, plask.
No a potem kartka "transportująca" - format A4, kilka zwinnych ruchów i zwłoki płyną w kierunku naszej rzeczki Wisły. Obyło się bez świadków, i co ważniejsze, wstydu. Zanim było 'plask, plask', zanim z dłoni owego osobnika wyrosła ta śmiertelna broń, był tylko krzyk i szamotanina Ja. No bo i nie lubię tych całych pająków. Boję się. A jak się czegoś boję, to zwalczam swój strach, najczęściej z odsieczą przychodzi wspomniany już kapeć, zdecydowanie najskuteczniejsze oręże w walce z tym niepozornym, jeśli brać za wyznacznik wielkość, wrogiem.
Arachnofobia.
Od zawsze boję się pająków. Z reguły schemat jest ten sam. Krzyk, puls 150, kapeć, trup. Gorzej kiedy odwiedza mnie lider stada. 'Wypasiony gonzo' na przykład taki:
W takim przypadku schemat jest nieco inny: Krzyk, Krzyk, Krzyk (ten ostatni już w drugim kącie pomieszczenia) i prośba (raczej skomlenie...) skierowana do kogokolwiek o usunięcie pająka (tu bardzo ważna kwestia, nie uspokoję się dopóki nie zobaczę trupa ).
Nie potrafię zabijać tych dużych. Mam nieodparte wrażenie, że mogą mi wyjść spod kapcia i skoczyć, hm, na rękę na przykład ;] Byłoby słodko.
Jakieś 3, 4 lata temu w okresie wakacyjnym spędzonym nad polskim morzem miała miejsce arcyciekawa (hm...) sytuacja. Była już baaardzo zaawansowana faza nocy, grupka znajomych oddawała się właśnie urokom snu, sztuczne oświetlenie również poszło spać, więc i ja probowałem. Ale coś mi nie pasowało. Na ścianie na przeciw mnie (czyt. tam gdzie miałem nogi) była jakaś plamka. Mrużyłem oczy i wmawiałem sobie, że to plamka. "Plamka. Ot, zwykła plama, jakich wiele." Nie udało mi się okłamać samego siebie i postanowiłem kogoś obudzić. Zacząłem od sztucznego oświetlenia, no a potem to już wszyscy byli na nogach...
'Bestia' była naprawdę spora. Odmianę tych pająków nazywam słodko: upierdliwe łamane przez włochate. A ów bestia nie zmieniała swego położenia, wisiała z tym swoim potężnym odwłokiem i dziwnym krzyżem na pleckach. Pomyślałem: "bóg istnieje i ma naprawdę specyficzne poczucie humoru." Natomiast pająk miał nas gdzieś. Ja stałem sobie spokojnie (o ile można się trząść spokojnie :>) na łóżku, a koledzy, włącznie z bratem mym rodzonym, umierali ze śmiechu. Ba! Oni nie chcieli zabić tego pająka, chcieli iść spać. Jakże się mylili. Potrwało to z godzinę zanim pozbyliśmy się giganta z domku (tzn. zanim przestali się pokładać ze śmiechu i udało mi się ich przekonać, że ten domek jest za mały dla nas dwóch).
Pudełko i out. Nie zabili go. Wiedziałem, że ta pokraka do nas wróci, więc nie spałem ;] No i nie wrócił. A na moim łóżku do końca samego spał brat, z którym po dość krótkiej i wulgarnej konwersacji, postanowiliśmy się wymienić. Morału z tej opowiastki nie ma, natomiast do dziś wszyscy (łącznie z tymi, którzy naocznymi świadkami tego zdarzenia nazwać się nie mogą) chętnie przywołują tę historię, z uśmiechem na twarzach (oczywiście nie wliczając w to mojej )
Jeśli już jesteśmy przy tym plugastwie - nie nawidzę wszelakich robali. Sytuacja ma się już inaczej niż z pająkami, ale nieważne co mi podleci - morduję. Nie lubię tak jak wszyscy "zestawu obrzydliwych" (karaluchy, ćmy, żuki, chrząszcze, osy i inne komary ), ale mam też swoje bonusy:
* biedronki
* motyle
Nie dla nietolerancji !
Bo czym, no czym, różnią się takie biedronki:
Cytat: | Biedronki - Systematyka
Domena - eukarioty
Królestwo - zwierzęta
Typ - stawonogi
Podtyp - tchawkodyszne
Gromada - owady
Rząd - chrząszcze
Rodzina - biedronkowate |
Cytat: | Stonki - Systematyka
Domena - eukarioty
Królestwo - zwierzęta
Typ - stawonogi
Podtyp - tchawkodyszne
Gromada - owady
Rząd - chrząszcze
Rodzina - biedronkowate |
Otóż... pancerzykiem! Kolorem plecków. Jednak wystarczy to głupim ludziom, by głaskać biedronki, brać je na rączki i układać durne wierszyki na ich cześć, a stonką się brzydzić, zabijać ją z premedytacją, tudzież nazywając ją "pasiastym dywersantem" co czyniono w okresie propagandy politycznej. Jedyny wierszyk jaki może taka stonka usłyszeć to: Giń, giń, giiiiiń!
Ja natomiast nie lubię obu. Zarówno biedronki jak i stonki wydają taki sam zgrzyt pod moim butem, co jest dostatecznym argumentem za tym, iż nie ma między nimi żadnej poważnej różnicy
Co z motylami i ćmami? Jeszcze lepiej!
Cytat: | Systematyka - Motyle
Domena - eukarioty
Królestwo - zwierzęta
Typ - stawonogi
Podtyp - tchawkodyszne
Gromada - owady
Podgromada - owady uskrzydlone
Rząd - motyle |
Cytat: | Systematyka - Ćmy
Domena - eukarioty
Królestwo - zwierzęta
Typ - stawonogi
Podtyp - tchawkodyszne
Gromada - owady
Podgromada - owady uskrzydlone
Rząd - motyle
Podrząd - ćmy |
Nie, nie skopiowałem dwa razy tego samego. Po prostu tak jest ;]
"Ćmy, motyle nocne – grupa motyli prowadząca nocny tryb życia."
Kurcze, to tak jakby ktoś mnie chciał zabić, bo lubię pisać teksty o 3:40...
Główna różnica: "Wiele gatunków motyli dziennych posiada jaskrawo ubarwione skrzydła. Skrzydła ciem są często w odcieniach brązu, szarości, bieli lub czerni, często ze skomplikowanymi wzorami służącymi jako kamuflaż."
...Nie ma to jak ubijać kogoś za to, że leci do światła i ma gorsze ciuchy
A teraz ciekawostka dla Was, hipokryci: "Ćmy odpoczywają ze skrzydłami rozłożonymi na boki lub złożonymi dachówkowato. Motyle dzienne najczęściej składają skrzydła pionowo nad ciałem."
Tak, zgadza się. Za to ćmy rozpłaszczone na ścianie, wyglądają tak samo jak rozpłaszczone motyle. I jeszcze jedno. Dlaczego jak ten latający clown usiądzie mi na ramieniu, a ja go zabije, to znajomi patrzą się na mnie jak na kogoś okrutnego z wyraźnym uszczerbkiem psychicznym, a kiedy oni sami mordują ćmy z wrogością w oczach, to mają się za kogoś, kto spełnia obywatelski obowiązek?!
Niech mnie ktoś pocieszy... [/quote][/b] |
|