Maciek |
Wysłany: Czw 0:50, 06 Wrz 2007 Temat postu: Biologia |
|
Moje relacje z kapustą były bardzo specyficzne, co mógłby potwierdzić ktokolwiek z IIIF. To jest kobieta mojego życia. I ona o tym wiedziała. Chciała sie nawet ze mną zaprzyjaźnić! Często starałem się jej jakoś zaimponować, a to dawałem jej kwiatka na jakiejś lekcji, którą prowadziła, a to śpiewałem na lekcji z parasolką "i'm singing in the rain", a to wysyłałem do niej liściki miłosne itd. itp.
Ona też mi się odwdzięczała. Uśmiechami, dwuznacznymi gestami, często chciała bym zostawał po dzwonku pod pretekstem zamknięcia okien, ale nigdy nie zdecydowała się na TEN krok. Jednak wiem, że ona mnie TEŻ KOCHA! Tak jest proszę drogiej młodzieży. Zadawała mi prace dodatkowe, których nikomu innemu nie zadawała. Specjalnie, żeby mnie wyciągnąć na lepszą ocenę. A może dlatego, że chciała mieć coś, co stworzyłem osobiście?
Tak czy siak mam takie dwie prace na kompie (3 zdaje sie nie ukazała się na forum ze względu na problemy alkoholowe jakie wtedy przeżywała większość klasy wplątując w nie również mnie ), wrzucę jedną, bo i tak Was przynudzam :> na Waszym miejscu nie chciałoby mi się tego czytać ;]
Cytat: | K: Widzisz Maciek, ja się z tobą chciałam zaprzyjaźnić, a ty się zachowujesz jak małpka z zoo.
Ja: To nie świadczy o pani najlepiej, że chciała się pani zaprzyjaźnić z małpą. |
Kapusta się zaśmiała i pokazała, że zdarzają się jej przebłyski geniuszu - miałem zrobić pracę nt. "Z jakim zwierzęciem utożsamia się Maciej Sz?"
Przypomniałem sobie o niej oczywiście na ostatnią chwilę, na szczęście 40 minut wystarczyło.
Kod: |
Ciężkie pytanie. Gatunków zwierząt bez liku, musiałem więc zmarginalizować swe ludzkie nawyki i dać ponieść się, ukrytej głęboko i nieco zakurzonej, pierwotnej naturze. Stwierdziłem, że to jedyna słuszna droga. Obserwując moje nowe - pierwotne zachowania byłem już prawie pewien:
Chodzi o... dziobaka. Wygląda dziwnie, nazwę ma niezbyt mądrą, choć chwytliwą.
„Cały ja” - pomyślałem. W przypływie entuzjazmu związanego z odnalezieniem mojego zwierzęcego odpowiednika postanowiłem wrócić na chwilę do swej ludzkiej natury (choć jedzenie z podłogi i drapanie się za uchem lewą nogą wciąż wydawało mi się ekscytujące). Usiadłem więc jak na prawdziwego człowieka przystało na krześle, przed komputerem i zacząłem czytać. Uśmiech, który rozciągał się od jednego do drugiego ucha topniał z każdym przeczytanym przeze mnie akapitem. „Nie, dziobak to pomyłka.”
Proszę sobie wyobrazić, że ten zwyrodnialec prowadzi samotniczy tryb życia. Przecież ja, nie potrafiłbym wytrzymać dnia bez oglądania jakże zacnych twarzy moich kolegów i koleżanek z klasy!
To nie wszystko, o nie! Wyczytałem również, że dziobaki to stekowce. Stekowce! Bzdura, przecież ja nienawidzę steków! Chwilę później przeczytałem o skórzanym dziobie i nieco się rozchmurzyłem. W końcu mam skórzaną kurtkę. I kiedy powoli uśmiech wracał na miejsce, którego nie powinien nigdy opuszczać, zostałem porażony.
Dziobaki nie mają sutków, a długość ogona nie przekracza nigdy 15 cm. 15 centymetrów! To kpiny są! Czytając to, przed oczami rysowała mi się postać bezsutkowego Karola, który ponoć i z ogonem ma jakieś drobne problemy, ale nie ja!
Począłem szukać dalej. Wertując kolejne strony, o kolejnych zwierzakach, znajdowałem odpowiedniki dla współniewolników. I w tenże sposób Michałek został Jaszczurką, Kamil lwem – przewodnikiem stada (chociaż wydaję mi się, że lew ustępuje Kamilowi w ilości spożywanego pokarmu...), Ola kolibrem, Asia M. misiem Koalą (przez zamiłowanie do odurzania się jakimiś egzotycznymi liśćmi...), zaś Artur kapucynką czubatą.
Mnóstwo podobieństw, ale nic co pasowałoby do mojej natury. Zdegustowany tym faktem postanowiłem zaniechać poszukiwań i odpocząć. Położyłem się więc wygodnie na swoim legowisku, tfu, łóżku i leżałem. Leżałem. Po prostu sobie leżałem. LE – ŻA – ŁEM. Nawet się tym leżeniem nie znudziłem. I kiedy przekonywałem samego siebie dobre 15 minut, że chce mi się zmienić bok na drugi, by nie dostać odleżyn (szkoda by było stracić jakieś kończyny, a sama amputacja to podobno nic ciekawego), doznałem olśnienia.
Jestem leniwcem.
Mój skowyt słyszalny był w domu i okolicy. Po jakimś czasie wreszcie przyszedł brat i spełniając moją prośbę wydrukował mi informacje o moich zwierzęcych przyjaciołach (ja nie mogłem, bo leżałem). Byłem wniebowzięty.
Poniżej przedstawię wycinki prawd o leniwcach, które uświetniłem krótkim komentarzem.
„Leniwiec jest roślinożercą”
- Maciek też.
„Posiada wielokomorowy żołądek, w którym żyją żywiące się celulozą bakterie.”
- Postanowiłem jakoś żyć z tą świadomością.
„Jednocześnie ma zredukowane umięśnienie.”
- Trudno się nie zgodzić.
„W przeciwieństwie do większości ssaków, leniwce nie regulują swojej temperatury przez zmianę tempa metabolizmu, tylko poprzez przechodzenie ze słońca do cienia.”
- Potwierdzam, dodam jeszcze, że bardzo lubimy tak sobie poleżeć w cieniu popijając zimne pif... paf!
„Młode natychmiast po urodzeniu obraca się do pozycji "do góry nogami", w której spędzi resztę życia.”
- To taka metafora jest. Podkreśla nasze zamiłowanie do bezczynnego leżenia i nie daje cienia nadziei na jakieś zmiany.
...
Czegoś jednak mi brakowało. I nie chodziło tu o poduszkę i koc. Postanowiłem dogłębnie spenetrować internet. I udało się. Internet czuł się spenetrowany, ja natomiast, wielce zadowolony.
Jestem leniwcem. Leniwcem grzywiastym.
Oto krótki opis: „Tył głowy porasta długa, ciemna sierść. Grzywa opada na ramiona. Obie płcie praktycznie nie różnią się wyglądem zewnętrznym.”
Czy muszę cokolwiek dodawać?
Nie muszę, jako leniwiec w zasadzie niczego nie muszę. Mimo wszystko, praca winna mieć jakieś zakończenie. A czy może się kończyć lepiej niż kolejną ciekawostką związaną z moją rodziną?
„Status: leniwiec grzywiasty należy do najbardziej zagrożonych ssaków”
Morał? Dbajcie o mnie. |
Doprawdy nic specjalnego, ale Kapusta 4 mi postawiła ;> |
|